Sycylijska przygoda...


...czyli tygodniowy wyjazd do Włoch pod koniec marca tego roku. Lot samolotem w obydwie strony bez turbulencji, luksusowy autokar, przeuroczy włoski kierowca, fantastyczna przewodniczka, nota bene moja imienniczka, smaczne posiłki i przyzwoite noclegi na trasie czyli absolutny sukces wycieczkowy! Pogoda dopisała choć trafił się jeden deszczowy dzień ale to nie przeszkodziło znacząco w zwiedzaniu i podziwianiu włoskiej wyspy.

Zabytki na każdym rogu, kultura i sztuka, bajeczne widoki, śródziemnomorska roślinność, sympatyczni ludzie no i pyszna kawa czyli prawdziwie włoskie klimaty. 

Katania, Etna, Taormina, Syrakuzy, Agrigento, Marsala, Palermo, Monreale, Cefalu, Mesyna to tylko kilka z miejsc, które odwiedziłam jadąc wzdłuż wybrzeża wyspy. 

Urzekający widok strzelistych palm, gajów oliwnych, pomarańczowych i cytrynowych!!, niemalże na wyciągnięcie ręki. Ach te cytryny... wiozłam w walizce i pomarańcze też :-)

Kilka włoskich kadrów.






























Ponownie zajrzałabym do takich miejsc we Włoszech, które widziałam dawno temu... czyli Rzymu, Florencji, Wenecji, Asyżu czy San Marino... Mediolan, którego nie zwiedzałam byłby dla mnie też sporą atrakcją. Jednak powrót do Florencji z Galerią Uffizi jest moim największym marzeniem gdzie wystawione są moje ukochane dwa obrazy Sandro Botticellego Narodziny Wenus i Primavera (Wiosna). Ja po prostu siadam na przeciwko nich i zostaję, nie wiem na jak długo?, wpatrzona w te dwa arcydzieła malarstwa renesansowego...