Rozstanie...


 
... z kotem, bratem mniejszym, domownikiem i przyjacielem przez kilkanaście lat. Rudolfem, który odszedł trzy dni temu w nocy, na moich rękach. Te kilka ostatnich minut zapamiętam na zawsze. Ten jego ostatni oddech, po którym już tylko nastała cisza. Przez szereg lat wpatrzone we mnie rozumne, figlarne albo zadumane oczy... To ciepło ciałka leżącego obok mnie... Te chrapania i miziania... To życie, które było...

Dawno już, na początku mojego blogowania jeden z postów poświęciłam właśnie jemu, mojemu rudemu towarzyszowi :-)