Torebeczki wizytowe... czyli kobiece akcesoria w mojej capsule wardrobe


Tym razem krótki post o torebkach wizytowych w mojej capsule wardrobe. Nadają charakteru każdej kreacji a ubarwią zwłaszcza te skromniejsze. O każdej porze roku doskonale sprawdzą się w roli „kosztownego drobiazgu” :-). Impreza na mieście czy imieniny u cioci, komunia, ślub czy wizyta w teatrze to moment kiedy warto sięgnąć po ten bardzo kobiecy element garderoby.
Moje torebeczki występują solo albo w duecie z pantofelkami mimo, że nie powinno się ich dopasowywać kolorem – jak donoszą portale i magazyny modowe. Myślę jednak, że w moim przypadku te zestawy sprawdzają się zawsze.

Do teatru albo filharmonii z połyskującej niebieskościami i fioletami tafty. Nieduża, zgrabniutka za całe 4,50 z second handu. Całkiem przypadkiem upolowana, nowa jeszcze z metką :-)


Srebrna na łańcuszku, za całe 8 zł :-), razem z pantofelkami świetnie sprawdziła się w stylizacji ślubnej.



Torebeczki w wersji mini. Ta z cekinów jest malutka więc może pełnić rolę kosmetyczki wieczorowej. Cacuszko :-) za 5 zł z odzieżowej sieciówki.


Te same pantofle czyli srebro ale w odmiennym już zestawie z torebeczką... 


Mała czarna w stylu lat dwudziestych... w Paryżu. 


Czarna aksamitna kopertówka (za kilka groszy) na ozdobnym sznureczku + zamszowe pantofelki w tym samym kolorze to zawsze dobra inwestycja.



Trochę koloru... czyli cyklamenowa torebka-koperta z zamszu (sztucznego oczywiście) bez paska (w perspektywie dorobię jakiś rodzaj zawieszki, może łańcuszek?)...


... i w połączeniu z lekkimi sandałkami z wyprzedaży z sieciówki to letni wyjściowy duet. Nawet zwykła spódnica czy dżinsy z marynarką nabiorą ultra kobiecego charakteru :-)


Z pantofelkami, które już były w mojej szafie, kopertówka stworzyła zestaw ożywiający pochmurne wiosenne dni. Zwyczajnie ale jakoś tak inaczej? 


Polecam zatem poszukiwanie małych, zgrabnych kobiecych torebek, które wspaniale sprawdzą się w odświętnych stylówkach.